Kiddo

Kiddo
w drodze....

niedziela, 27 maja 2018

Dwa Bunkry

Przez ostatnie kilka dni było dosyć ponuro, jak nie deszcz to burze. No a jak burze to oczywiście opóznienia w ruchu lotniczym. I odwołane loty. Dobrą stroną mojej nowej pracy jest to, że w przeciwieństwie do poprzedniej nie mam teraz w takich przypadkach urwania głowy tylko siedzę sobie w kantynie, popijając kawę i popalając papierosy, czekając aż się sytuacja pogodowa uspokoi.
Na Wochenende za to zapowiadają trzydziestostopniowe upały no a że tak miło się składa, że mam wolne trzeba to wykorzystać. Plan jest w sumie prosty, kontynuacja eksploracji Linii Maginota w połączeniu z zakupami Nektaru czyli Napoju Bogów czyli Leffe Ruby. Mój Master of Puppets czyli główny koordynator zwalnia mnie w Piątek godzinę wczesniej do domu więć mam jeszcze czas na sprowadzenie Kiddo z garażu i następnego dnia już o ósmej, po śniadaniu i dwóch kawach, jestem w drodze. Dzień zapowiada się rzeczywiście obiecująco.


poniedziałek, 21 maja 2018

Deszcz

Szósta rano, lotnisko w Stuttgarcie. Leje jak z cebra. Za dziesięć minut ma odlecieć samolot do Dubrovnika. Wszystko idzie gładko, pasażerowie już na pokładzie, bagaże załadowane...No właśnie, bagaże. Ma być 63 a jest 64. Pytam głównego ładowacza : " słuchaj, może się pomyliłeś ?" Ten jednak idzie w zaparte. 64 i basta. Dzwonię do panienki z bramki. Są trzy bagaże stand-by, które zostają. No ale ja na pozycji mam tylko dwa więc już wiem w czym problem. Trzeci stand-by jest bez stendbajowej banderoli. Panienka podaje mi numer bagażu, chłopcy szukają, szukają i nic. Trudno, idę do cockpitu i melduję kapitanowi, że mamy o jeden bagaż za dużo. Ten jednak wielkiego wyboru nie ma. Od czasu zamachu w Lockerbie, bagaż bez pasażera nie ma prawa lecieć. Nie pozostaje nic innego jak identyfikacja bagażu przez pasażerów. Wykładamy więc bagaże na wagoniki, ( niby to nie moja robota ale loaderów jest tylko dwóch więc nie mam wyboru ), niestety nie wszystkie się mieszczą więc część stoi na płycie lotniska. Wciąż leje jak z cebra. Pasażerowie dwójkami wysiadają z samolotu i wskazują swoje bagaże. Oczywiście nie są szczęśliwi, że ich torby i walizki stoją w ulewnym deszczu...W końcu ostatni pasażer wskazuje swój bagaż. Zostaje jedna, samotna walizka. Sprawdzamy nazwisko na banderoli no i oczywiście pasażera nie ma na pokładzie. Jak przypuszczałem, stand-by bez odpowiedniej banderoli. Całe szczęście, że to był Dash 8/400 a nie Airbus 320...Koniec końców samolot odlatuje z godzinnym opóznieniem a ja i moich dwóch loaderów jesteśmy przemoczeni do suchej nitki. A to był dopiero początek....Tak zaczął się mój dzień w pracy, który trwał 10 godzin i 45 minut. Dłużej nie wolno nam pracować....Jest mi jednak wszystko obojętne. Jutro mam wolne...Miała być Francja, muzeum i zakupy ale Francuzi mają święto więc jadę spędzić czas w towarzystwie zwierzątek.

piątek, 11 maja 2018

Wyprawa po Nektar

Nektar to w mitologii greckiej napój Bogów. Według Homera było to czerwone wino ale moim zdaniem to było raczej Leffe Ruby. Też czerwone tylko, że nie wino a piwo. Chodzi już za mną od dłuższego czasu. Mam jeden dzień wolnu, który właściwie powinienem przeznaczyć na sprawy gospodarcze. Pranie poukładać bo już od dwóch dni przekładam je z miejsca na miejsce, odkurzyc, zmyć podłogę... Kawalerska gospodarka ma jednak tę zaletę, że czy zrobię to dziś czy jutro czy za tydzień to i tak wszystko jedno. Nikomu nie przeszkadza. Odkładam więc wszystko na tzw. pózniej zrywam się o wpół do siódmej i już o ósmej jestem w drodze. Oczywiście do Francji. Na zakupy.

środa, 9 maja 2018

Obernai

Wczorajszy dzień był wyjątkowo udany a że dzisiaj pogoda ma być jeszcze lepsza, ponownie wybieram się do północnej Alzacji. Gmeram trochę w internecie w poszukiwaniu godnego celu i wybór pada na położone o jakieś 25 kilometrów na południowy-zachód od Strasbourga Obernai. Jest zaliczane do piękniejszych miasteczek w regionie więc wypada zobaczyć. Poza tym nie cel jest ważny a droga. Kurviger.de tak zaplanował trasę :


wtorek, 8 maja 2018

Wissembourg

Powoli zaczyna mi brakować pomysłów na jednodniowe wycieczki a niestety zanosi się na to, że bedzie to rok właśnie takich wypadów. Mam w końcu dwa dni pod rząd wolne i chociaż właściwie przynajmniej jeden z nich powinien być tzw. gospodarczy postanawiam wykorzystać oba na motocyklową turystykę. Trzeba w końcu zobaczyć coś innego niż lotnisko i samoloty. W sumie można by było gdzieś po drodze zanocować i wydłużyć zasięg, dochodzę jednak do wniosku, że w ten sposób dwa dni za szybko miną. Tak więc dwa jednodniowe wypady. Na pierwszy ogień idzie alzacki Wissembourg.