Kiddo

Kiddo
w drodze....

niedziela, 7 października 2018

Z wizytą w Czarnym Lesie

Po tygodniowym pobycie w Gdańsku wracam w Piątek wieczorem do Stuttgartu. Zrzucam cały majdan i jadę do garażu po moją Kiddo. Jutro ma być ponad dwadzieścia stopni no a że w Poniedziałek znów do fabryki i to na 04.45 trzeba tę Sobotę wykorzystać. Niestety nie mam już pomysłów na jednodniowe wypady, zwłaszcza jesienne gdy krótki dzień mocno ogranicza zasięg...Po raz kolejny po zakupy do Francjii ? Ile w końcu można...Pozostaje tylko Czarny Las. Pora odwiedzić stare kąty, które jakoś zaniedbałem w tym roku.

Budzę się o siódmej no ale że to początek Pazdziernika to nie ma się co wyrywać. Odpalam Coltrane'a i zaczynam od kawy. Jest czas i na drugą i na trzecią. Śniadania tylko nie ma bo lodówka pusta. Wciągam więc Mleczne Kanapki, które zawsze mam w rezerwie na tzw. nieprzewidziane wypadki i uzbrojony w termiczną bieliznę o dziewiątej jestem w drodze. Dzień może i będzie ciepły ale już widać, że ze słońca to raczej nici będą...No trudno, nie można mieć wszystkiego.
Przebijam się przez okoliczne wioski i w miarę sprawnie docieram do Herrenberg za którym jacyś zapaleńcy próbują lotu balonem 


Zatrzymuję się na chwilę mając nadzieję, że uda mi się uchwycić moment startu ale coś marnie im to idzie. Balon raz się wznosi na metr, dwa potem znów opada...Prawie jak Hercules H-4 Howarda Hughes'a...Zniechęcony tym spektaklem ruszam dalej w kierunku Schwarzwaldu.
Dookoła prawdziwie jesienny nastrój



 O wiele bardziej lubię Jesień niż Wiosnę. Wiosna jest jeszcze szaro-bura po zimie za to Jesień pełna kolorów. Szkoda tylko, że tak krótko trwa


Nie tak ładnie jak w Alzacji ale też da się oko nacieszyć


Można też sobie w miłym towarzystwie posiedzieć nad stumykiem.


Dalej to już Schwarzwald. Trafiam na jakąś leśną drogę obwarowaną zakazem wjazdu. " Tylko dla mieszkańców". Kto będzie wiedział czy takowym nie jestem ? Zresztą szanse na jakąś kontrolę w środku lasu są niewielkie no i jest Sobota...Komu by się chciało.
A w Czarnym Lesie zawsze się znajdzie coś do pstryknięcia






Docieram do Schiltach. Witam się z kaczkami urzędującymi na rzece od której miasto wzięło swoją nazwę i idę na krótki spacer.



Ratusz



Kamienice na rynku





Wybudowany w 1591, rok po wielkim pożarze miasta, Gasthaus Sonne.



I pochodzący z 1604 roku Gasthaus Adler.




Wracam jeszcze do kaczek ale te zajęte swoimi sprawami nie mają dla mnie najwyrazniej czasu.


Kręcę się trochę po Czarnym Lesie. Są tu malownicze trasy prowadzące do nikąd. Po prostu w pewnym momencie jest koniec drogi...
Docieram do Schapbach i tu przykra niespodzianka. Droga na północ, do Bad Peterstal jest zamknięta a to mi psuje cały plan wycieczki. Pozostaje tylko zrobić spore koło albo wracać. Pstryk i jadę dalej.


Ponownie trafiam na drogi prowadzące do nikąd a przy okazji na ciekawe obiekty oczywiście wymagające uwiecznienia.



W końcu docieram do położonego nad rzeką Kinzig, Wolfach.



Miasto jest pięknie położone w dolinie rzeki ale jest to też jego główny problem. Brak miejsca pod zabudowę.




Wiele firm, nie mogąc się rozwijać, opuściło miasto. Na skutek reform zlikwidowano lub przeniesiono do innych miast kilka urzędów. Główna ulica, Marktstrasse jest jednak ładnie odnowiona


a w miasteczku też się zawsze znajdzie coś godnego uwagi.



Fontanna Błaznów




Tutaj też panuje jesienny nastrój.


Pomysłowe jesienne dekoracje.




Jeszcze tylko krótki spacer Marktstrasse


i dochodzę do wniosku, że pora wracać do domu. Zanim dotrę będzie już osiemnasta, zrobi się chłodno i ciemno... Trzeba jeszcze jakieś zakupy zrobić. Eh, jesień...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz