Kiddo

Kiddo
w drodze....

środa, 22 maja 2019

Zamiast wstępu.

Jakoś nie mam ostatnimi czasy szczęścia do Francji. Ostatnie dłuższe wycieczki zawsze były związane z czymś mało przyjemnym. Najpierw zmarł Wajdek co zepsuło mi nastrój nie tylko na czas pobytu w Carcassonne i Prowansji ale na wiele miesięcy. W zeszłym roku wycieczka w Alpy zakończyła się w szpitalu i kilkutygodniowym dochodzeniem do zdrowia. W tym roku oczywiście nie mogło być inaczej...Ponieważ noszę się z myślą o powrocie do Polski zaplanowałem sobie przedostatnią rundę po Francji na koniec Maja licząc na to, że pogoda dopisze. Niestety ani ona ani życie nie liczą się z naszymi planami.

Byłem już w końcowej fazie planowania trasy gdy dostałem wiadomość, że zmarła moja mama.


 Przecież byłem cztery dni wcześniej w Gdańsku i wszystko było dobrze...Tak więc zamiast motorem do Francji lecę do domu. Jakoś dziwnie jest teraz kiedy siedzę w nim sam...Nie bardzo wiem za co się zabrać, od czego zacząć...Na szczęście moja córka ogarnia wszystko bo bez niej bym sobie nie poradził. To co udało mi się załatwić przy jej pomocy w dwa dni mnie samemu zajęłoby pewnie dwa tygodnie...Wieczorami sortujemy papiery i przy okazji badamy historię naszej rodziny. Niestety przez II Wojnę Światową całą rozpierzchła się po świecie a i dokumentów niewiele zostało. Jest sporo zdjęć ale ponieważ nie są opisane, musimy się domyślać kto jest kto. Dziadka, aresztowanego i zamordowanego przez Rosjan oczywiście poznaję, babcię też ale kim są wszyscy inni ? Są też różne dokumenty, w tym notarialne na dwa domy. Jeden w Czerniowcach ( o tym wiedziałem), drugi w Łużycach ( a to już niespodzianka )...Wiem, że chrześniak mojej mamy dostał odszkodowanie za mienie pozostawione ale ona sama nie widziała powodu dla którego Polska miała by płacić za coś co Rosjanie zabrali. Trochę dziwne no bo przecież jest taka tradycja...może chociaż furę węgla bym dostał ?

Paluch: To jest tak, że jeżeliby nam ktuś, na przykład, rozumiesz, porwał naszą furę i by go złapały to nam muszą oddać samolot, rozumiesz? To jest właśnie tradycja. Że nam muszą oddać! 
Tatuś Tradycji: Samolot? 
Paluch: No!
Tatuś Tradycji: Na kiego wała nam samolot? A furę?
Paluch: Furę też!

 Są też inne rarytasy: obligacje z 1870 roku


i z 1886


i banknoty z 1929 roku o najwyższym wówczas nominale.


Jakże inaczej potoczyłyby się losy wielu polskich rodzin gdyby nie wojna...Dobrze, że przynajmniej teraz nowe pokolenie nie musi się dorabiać od zera.
Zostawiam zarządzanie tym majątkiem mojemu dziecku i wracam do Stuttgartu. Mam jeszcze kilka dni wolnych i chociaż pogoda jest, jak mawiał Wicherek, mało zachęcająca do spacerów postanawiam jednak ruszyć na szybką wycieczkę do Vercors. Muszę się psychicznie ogarnąć i zastanowić co dalej. W sumie po 31 latach znudziło mi się mieszkanie w Niemczech i mogę już wracać ale trochę się tu zamalowałem do kąta...Może w drodze wpadnie mi coś mądrego do głowy. Oddaję skuterek na przegląd techniczny, pakuję moją Kiddo


i jutro rano mogę ruszać. Kiedyś ten dzień przed wyjazdem był najbardziej ekscytujący ale dzisiaj ponownie jakoś tak smutno...

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz