Kiddo

Kiddo
w drodze....

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Z wizytą w aptece czyli moje otwarcie sezonu


Chyba dam na mszę....Po raz pierwszy w tym roku zgadzają sie obydwa parametry. Słońce i wolne...Nie można nie skorzystać. Nastawiam potrójny budzik 7,7.15 i 7.30. Szkoda tracić czas, w końcu kto wie kiedy taka okazja się znów powtórzy.
Jak się okazało, mogłem sobie intelektualny wysiłek, jaki był związany z zaprogramowaniem budzika, podarować...Zmora z przeszłści obudziła mnie dokładnie o 05.59...Pora tak samo dobra jak każda inna na rozpoczęcie dnia więc odpalam Ten Years After, jedna kawa, druga, śniadanie i ruszam do garażu po moją Kiddo. Trochę to dzisiaj trwa bo mój SuperBobik jest na przeglądzie więc muszę jak dziad jakiś autobusem jechać...O 09.30 jestem już w drodze.
Słońce faktycznie świeci, niebo bez chmur ale jest raptem tylko 10C ale jako, że Przezorny Zawsze Ubezpieczony dozbrajam się w polarek ( moja nowo nabyta szpanerska kurtka Pharao jednak nie wystarcza ) i ortalionowe spodnie. Już lepiej. Przebijam się przez znajome wioski z którymi się żegnałem w Pazdzierniku jak Michnikowski z pomidorami. Troche się pozmieniało. Nowe ronda, nowe zjazdy i rozjazdy więc oczywiście coś tam przegapiam i nakładam drogi ale szybko koryguję błędy i cały szczęśliwy pomykam w kierunku Czarnego Lasu. W Nagold odbijam na południe i po kilku kilomertach docieram do Horb gdzie muszę się zatrzymać na zaprzyjaznionym parkingu i założyć na stópki woreczki foliowe. To słońce to tylko taka maskirowka...tak naprawdę to jest jeszcze zima. Przy okazji obligatoryjny pstryk.


Uzbrojony na wszelkie możliwe sposoby ruszam dalej. Jest co prawda, jak to się tu mówi, świeżo ale radość z jazdy nieopisana. Przebijam się przez kolejne wioski


i docieram do celu dzisiejszej wyprawy czyli tytułowej apteki.


Czemu apteka ? A to sie tak w Niemczech mówi na takie sklepy gdzie wszystko kosztuje o wiele więcej niż normalnie. Touratech to właśnie taki sklep. Wmówiono ludziom, że załadowany  GS1200 czyli trzystukilogramowy czołg to Adventure Bike. No i ta apteka sprzedaje osprzęt do takich adwenczer. Kufry na przykład. Kufry do Adventure ??? No ale to nieistotne, nikt nie będzie pchał tego mastodonta przez rzekę ani stawiał go do pionu w piachu czy błocie...To tylko taki szpan. GS 1200 plus wyposażenie Touratech to jak nic 20k Euro a jedyny adwenczer jaki widzą to szutrowy podjazd do hotelu. Na pewno super na asfalt i lekkie szutry ale Adventure ? Nikt przy zdrowych zmysłach nie wybierze się Porsche Cayenne na podbój Darien Gap...Skarpetki wełniane nabyć chciałem w drodze zakupu z tym, że za gotówkę...50 Euro. WTF ? 50 Euro za skarpetki ? Kupię sobie we Francji u chłopa, wełna z własnych owieczek za pół ceny. W końcu kupuję wkład do spiwora i wtyczkę do gniazdka do ładowania telefonu czy czego tam. Wkładka się może przydać w Vercors w Czerwcu a wtyczka potrzebna bo gniazdko mam właśnie od beemki....W sumie najfajniesza w tym wszystkim jest stara AT.


No dobra, byłem, widziałem, kupiłem T-shirt (wtyczkę ) pora ruszać dalej. Pora dosyć wczesna bo dopiero wpół do drugiej więc nie ma się co spieszyć. Raz w lewo, raz w prawo, podziwiając widoki


i ptaszki





docieram do Schiltach.



Dekoracje w oknach zupełnie jak w Alzacji...




Pstrykając to i owo


podziwiając architekturę


rynek


ratusz


i inne takie tam


wracam na parking do mojej Kiddo. W międzyczasie zrobiło się naprawdę ciepło więc zdejmuję z siebie wszystko co nie potrzebne i znów trochę w lewo, trochę w prawo, coś tam po drodze pstrykając,


zmierzam w kierunku domu. No ale po drodze jeszcze obowiązkowa kawa i ciasteczko. Teraz już mogę ten sezon uznać za otwarty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz