Kiddo

Kiddo
w drodze....

sobota, 6 maja 2017

Kaczka i kaczek

Pięć dni pracowałem, potem jeden dzięń wolny i znów cztery dni. Trochę zmęczony jestem... Nie żebym się przepracowywał...Staram się unikać niepotrzebnego zużywania enrgii ale od kiedy wiem, że od 01.01.2018 bedę bezrobotny moja aktywność w pracy ogranicza się do planowania tegorocznej Francji...W końcu mam dwa dni wolne, zapowiadają trochę słońca a w każdym razie zero deszczu więc trzeba się gdzieś wybrać. Alternatywny Park dla Misiów - taki jest plan.

Park powstał w 1996 roku ale jego początki sięgają 1955 roku. Na czterech hektarach mieszkają misie i wilki. Misie głównie uratowane z przeróżnych, mniej lub bardziej legalnych cyrków. Oprócz tego mieszkają tam też szopy i kózki z Lasu Turyńskiego. Do 2020 roku  park ma się powiększyć o 40 hektarów. Nawet szukają pracowników...Kto wie, może złożę podanie...Póki co nastawiam budzik na siódmą ale i tak budzę się, nie wiedzieć czemu, o piątej. No nic... jedna kawa, druga, śniadanie i w drogę. Słońca jakoś nie widać ale przynajmniej nie pada. Tak to tu wygląda :    



Ponieważ zerwałem się tak wcześnie, nie mam jakiegoś wielkiego ciśnienia. Kluczę trochę w lewo, trochę w prawo, po drodze eksperymentując z nawigacją w telefonie...chyba jednak zostanę przy mapie i kompasie. Wspominałem już, że uwielbiam Schwarzwald ?


Coś tych moich miśków nie widać...Ponieważ jednak mam dobry czas postanawiam póki co odwiedzić zaporę Kleine Kinzig. Trzy kilometry długości, 450 metrów szerokości i głębokość do 60 metrów. Dawno już tu mnie nie było. Ostatni raz ze dwa lata temu z Hatem. To jest bardzo fajne miejsce bo nigdy nie ma tu nikogo i można w spokoju pospacerować i nacieszyć się okolicznościami przyrody.


Do wieży na środku zapory prowadzi tunel i są organizowane wycieczki. Kiedyś będę musiał się zapisać... Podziwiam okolicę


zastanawiając się jednocześnie, z czego ci ludzie tutaj żyją...


Ruszam dalej. Następny punkt programu to oczywiście Mummelsee. Niestety, pogoda zaczyna się psuć. Najładniejszy dzień tygodnia my ass


Jest oczywiście obowiązkowy sklep z pamiątkami. No i jak Schwarzwald to i zegary. Swego czasu Czarny Las był światowym centrum produkcji tych przyrządów do odmierzania czasu. Z chęcią bym taki sobie też sprawił no ale te ceny...






A tu, tak zupełnie od czapy, zbiorowa fotka moich byłych...Solanki, Myszki, Kózki, rude F-ki...


i jeszcze jacyś kolesie


no i jeszcze jeden zegar




nie może oczywiście zabraknąć lokalych specjałów


Pogoda za nic nie chce się poprawić


więc jeszcze odwiedzam Syrenkę


wciągam Bockwurst ( niestety nie przygotowali się do tematu. Jest wczesne popołudnie, Sobota, ludzi pełno a tu ani Spaetzle nie ma ani Bratkartoffeln. A takiego smaka miałem.. )



Pora się zbierać. Trochę kapie ale nie mam jeszcze ochoty wracać do domu więc tak trochę dookoła...Zapora wodna Nagold. Kleine Kinzig to zbiornik wody pitnej więc kąpiel zabroniona, dlatego tam też zawsze pusto. Nagoldtalsperre , wybudowana w latach 1965 - 1970,  jest zbiornikiem przeciwpowodziowym więc nie ma takich ograniczeń i latem jest tu mnóstwo ludzi. Można się kąpać, grillować...ale póki co tu też nikogo nie ma.



Są za to ptaszki


kaczka


kaczek, zawany nie wiedzieć czemu kaczorem


i pół kaczka


no i jeszcze drewniany mostek.


Po dziewięciu godzinach w drodze docieram do domu. Pogoda taka sobie, miśków i wilków nie znalazłem ale za to była kaczka i kaczek. Czyli krótko mówiąc bunkrów nie było ale też było zaj.... Chciałem jeszcze po drodze wpaść na tradycyjne ciasteczko i kawę ale stoliki już zwinęlli...Odpalam więc na pocieszenie Bad Company i serwuję sobie specjalność zakładu


Patrząc na prognozę pogody to następna wycieczka chyba dopiero w Czerwcu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz