Kiddo

Kiddo
w drodze....

czwartek, 25 maja 2017

Bruno czyli JJ-1 lub o tym jak wizyta w Niemczech może być szkodliwa dla zdrowia

Pod koniec XX wieku, w położonym  w prowincji Trento w południowych Alpach parku Adamello – Brenta, zostaly trzy misie. Ponieważ ich przetrwanie wydawało sie mało prawdopodobne  więc w  1996 powstał specjalny program,  wspierany ze środkow EU. Zainwestowano w sumie cos około miliona Euro i sprowadzono ze Słowenii  dziesięć miśków. Między innymi pana Joze i panią Jurka. Miśki zapałały do siebie wielkim uczuciem i z tej milosci urodzil się maly Bruno ( od imion rodzicow JJ-1 ). Mały Bruno dorastal szczęśliwie ale kiedy wydoroślał znudziło mu sie u rodzicow i ruszył ma wędrowkę.



 Pokręcił sie trochę po północnych Wloszech, następnie postanowił zwiedzić Austrię i na koniec, po wielu przygodach, popelnił bląd i trafił do Niemiec. Pomimo tego, że chociaz mieszańcy tego dziwnego kraju aktywnie sortuja śmieci, zdrowo się odżywiają, wyłączają elektrownie atomowe i ogólnie są bardzo Umweltfreundlich to jednak miś to już była przesada. Wydano zgode na odstrzelenie Bruna, która jednak po wielu protestach została cofnięta i postanowiono misia złapac i przesiedlić. Za pieniądze WWF sprowadzono specjalne półapki używane w Ameryce Północnej ale Miś był jednak dla Niemcow za sprytny i złapać się nie dał. 

 Postanowino więc poczęstować misia narkozą ale, że na użycie zwykłej plujki kozaków nie było, sprowadzono  mysliwych z Finlandii, którzy posiadają specjalna broń umożliwiającą strzelanie środków usypiających na odległość 80 metrow. Bruno, nie swiadom tego, że w kraju filozofów i poetów, odwrotnie niż na całym świecie, wszystko co nie jest dozwolone jest zabronione, przekraczał granicę niemiecko - austryjacką jak mu sie akurat  zachciało. Taka wolność nie dotyczy jednak mysliwych z Finlandii. Trzeba było więc najpierw ustalić czy oni też tak mogą…Koniec końców, całość kosztowała 30.000 Euro, mysliwi wrócili do Finlandii a miś dalej się kręcił po górach.


 Tego wszystkiego było już rzadowi Bawarii za dużo i ponownie postanowiono misia odstrzelić. Zwiazek Mysliwych nie chciał w tym brać udziału, Policja stwierdziła, że to nie jej zadanie i w końcu 26 Czerwca 2006 jakieś bliżej nie sprecyzowane killer commando dokonało egzekucji. I tak skończyły sie przygody Bruna, pierwszego od 170 lat misia, który był na tyle nie roważny, ze zaufał propagandzie tzw. Gutmenschen i zawitał do Niemiec. Nawiasem mówiąc jego dwóch braci spotkał podobny los. Ich mama, Jurka żyje i ma się dobrze. Jadę ja odwiedzić. 



Pogoda, podobnie jak Tytus, który trochę siedział na murku a trochę stał pod płotem...



Docieram do Haslach im Kinzigtal. No Francja to to nie jest ale też się zawsze znajdzie coś do pstryknięcia.




No to już prawie jak w Colmar...


Kręcę się trochę po miasteczku chociaż miasteczko to za wiele powiedziane. Tak na prawdę to jedna ulica.





Jednak nawet na tej jednej ulicy trafi się jakiś ciekawy motyw na pstryk.


No ale moje alternatywne misie czekają. Wszystko oczywiście głęboki Czarny Las.





Trochę zawijasów i docieram do dzisiejszego celu wycieczki. Alternatywny Misiowy Park. Wszystkie niedżwiadki tutaj to takie ofiary po przejściach. Odzyskane z jakiś  prywatnych cyrków w Rumunii czy innej Albanii. Na przykład Bodo :



Całe lata trzymany na 150 metrach kwadratowych. Kaja, ciekawska ale bojazliwa. Odzyskana z cyrku w jakimś dzikim kraju na południe od Węgier.



Ben, też z cyrku. Ma swoje ulubione miejsce na górce skąd może kontrolować rozwój wypadków.


Trochę podziwiam krajobraz


i docieram do Jurki, mamy Bruna, która po wielu perypetiach też tutaj trafiła.


Wszystkie miśki są schorowane na skutek tego jak były traktowane i wymagają specjalnej opieki. Mają do dyspozycji dużo terenu a ma być go w przyszłości o wiele więcej. Tak czy owak, żadnego porównania do zwykłego Zoo.


No a skoro Schwarzwald to oczywiście jeszcze krótka wizyta nad Mummelsee.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz