Kiddo

Kiddo
w drodze....

sobota, 21 października 2017

Ostatnia małpka przed odwykiem czyli ponowna wizyta w Alzacji

Nie da się ukryć, że koniec sezonu nadciąga nieubłaganie. Mam trzy dni wolne, zapowiadają słońce i 24 stopnie, trzeba więc korzystać. Powstaje tylko pytanie dokąd jechać ? Zawsze chciałem zobaczyć zamek Neuschwanstein, obok Bramy Brandenburskiej najbardziej rozpoznawalne miejsce w Niemczech. Taka bawarska Wieża Eiffla. Sprawdzam ceny hoteli w Schwangau, Fuessen i okolicy...Tu za jedną noc zapłacę więcej niż za dwie w Colmar a przez moje tegoroczne wojaże finanse mam poważnie nadwyrężone. No ale z Colmar dopiero co wróciłem. W Czwartek. Dzisiaj jest Poniedziałek...No i co tu robić ? Rozważam wszystkie za i przeciw. Prognoza pogody jak zwykle bez gwarancji. Ile razy to już zapowiadali słońce a lało bez litości ? I na odwrót ? Colmar, nawet w deszczu, jest do zniesienia, Alpy już niekoniecznie. Ostatecznie Leffe Ruby i faux-filet przeważają szalę. Tak więc po czterech dniach przerwy, ruszam ponownie do Colmar.

czwartek, 12 października 2017

Z wizytą za lasem czyli Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta - 2

Następnego dnia budzę się naprawdę z samego rana a właściwie to jeszcze w środku nocy. Jest dopiero siódma rano i pazdziernikowy dzień bardzo powoli się zbiera ze snu. Trochę czytam, trochę się gapię w telewizję po czym schodzę na śniadanie. Francuzi jak wiadomo czegoś takiego nie znają więc jest tradycyjnie. Bagietka, masełko, krłasanty z czekoladą i bez, jogurciki, owoce, jakieś żarcie dla królików no i oczywiście ser a co najważniejsze : kawa. Jestem raczej mało wybredny jeżeli chodzi o jedzenie więc wciągam wszystko z apetytem. Jedynie musli omijajm szerokim łukiem. W końcu nie jestem chory tylko głodny. Po śniadaniu połykam jeszcze jeden rozdział Roberta Dugoni i pora ruszać w drogę. Na początek Col de la Schlucht. Hotel, który tu się znajduje czasy świetności ma już raczej za sobą...

Z wizytą za lasem czyli Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta - 1

Nie da się ukryć, że lato 2017 przechodzi do historii. Nie tylko nie ma już mowy o słońcu i złotej jesieni ale nad krajem, słynącym kiedyś z myślicieli i poetów a obecnie z politycznych versager,  przewalają się hurgany co w mojej branży nie oznacza niczego dobrego. No na szczęście już niedługo będę zmieniał pracę...Póki co mam trzy dni wolne. Sprawdzam prognozę pogody. Weekend bedzie ładny... 25 stopni i słońce. Tyle, że ja w weekend muszę pracować...Czy muszę dodawać, że wolne mam Wtorek, Środa, Czwartek ? Koledzy w pracy zamiast sprawdzać prognozę pogody sprawdzają mój grafik. Tam gdzie MCI ( czyli ja ) ma wolne, tam pada. Tym razem deal jest taki : Wtorek leje, Środa, Czwartek słońce. Zapewne jest to ostatnia okazja aby się gdzieś wybrać w tym roku bo oprócz nadchodzącego weekendu widoków na sprzyjającą pogodę raczej już nie ma. Jestem więc gotów zaakceptować powyższe warunki. W Poniedziałek rezerwuję hotel i we Wtorek, z samego rana ruszam w drogę. No z tym " z samego rana" to trochę przesada...W końcu to nie lato. Trzeba odczekać przynajmniej do dziesiątej zanim temperatura się podniesie.  Poza tym, nie mam daleko. Jakieś 250 kilometrów. Trzeba przeskoczyć przez Czarny Las, dużą rzekę potem zaliczyć kilka miasteczek mających w nazwie " heim" i już jestem w