Kiddo

Kiddo
w drodze....

niedziela, 25 maja 2014

Hohloh i Baden - Baden

Trzy dni wolnego z czego dwa padało....nawet niezła średnia....Obudziłem się jak zwykle około 10. Słońce świeci, chmur nie ma, trzeba skorzystać. Tylko jakoś pomysłu nie ma gdzie by się tu wybrać. Przy kawie przeglądam mapę i już wiem. Hohloh, wieża widokowa w Schwarzwald. Siodłam więc mojego "Super Bobika" i jadę do garażu po "Kiddo" . Bez pośpiechu , dzisiaj jazda ma być rekreacyjna, o 11 ruszam w drogę. Na początek program obowiązkowy tzn. Herrenberg, Nagold i Altensteig.                                                                          





Odbijam w prawo i tu zaczyna się właściwa wycieczka.



Już jestem w moim ulubionym Schwarzwaldzie . Przelatuję przez kilka wiosek rozrzuconych w lesie i w całkiem sprawnie docieram na miejsce.





Wieża ma prawie 29 metrów wysokości ale pcham się na szczyt po spiralnych schodach. Strasznie długo się idzie takie 29 metrów...no ale warto.



Daleko, daleko widać Francję i Góry Wogezu ale te muszą na mnie poczekać do Sierpnia.




Jak już złapałem oddech i nacieszyłem się widokami ruszam do mojej Kiddo zastanawiając się po drodze co tu począć dalej z tak pięknie rozpoczętym dniem. W końcu jest dopiero 14.
Ostatnio jak byłem przy Hohloh ,chciałem jechać dalej do słynnego Baden - Baden bo to niewiele ponad 20 kilometrów ale był Październik no i o 16 już raczej zimno a czekała mnie jeszcze droga powrotna ale dziś mam dobry czas no i pogoda majowa. Jeszcze parę zdjęć
i ruszam do tego owianego legendą miasta.









Docieram całkiem sprawnie tyle, że w samym Baden - Baden szukając centrum zamiast w prawo skręcam w lewo i ląduję w tunelu długim na 3 km. No może przesada ale takie odnoszę wrażenie. Tak czy owak kiedy już się z niego wydostałem  byłem JWD ( berlińska gwara - janz weit draussen - czyli...bardzo daleko ). Nie chce mi się dalej błądzić wiec parkuję w pięknej aleji i postanawiam zbadać temat na piechotę. Jak zwykle w wypadku takich pomyłek można zobaczyć coś co by się przegapiło gdyby wszystko szło zgodnie z planem. Zaparkowałem obok klasztoru Cystersów od którego do centrum prowadzi ponad 2 km Lichtentaler Allee.Mam bardzo przyjemny spacer.










Kończy się Lichtentaler Alle i docieram do centrum. Obowiązkowo muszę zobaczyć sławne kasyno. No niech im będzie...



Trochę się kręcę po tym ichnim centrum które miejscami przypomina mi Barcelonę.










Po drodze wciągam Bremer czyli bułkę z frytowaną rybą i ruszam aleją w drogę powrotną. Znów nie mam jakiegoś pomysłu co dalej. Trzeba by powoli w stronę domu pytanie tylko którędy...Pakuję się na jedną z najpiękniejszych dróg w Niemczech : Schwarzwald Hochstrasse. Jadę nią jednak tylko jakieś 20 km i w Sand odbijam w lewo. Droga super ale może niekoniecznie w Niedzielę. Zostawię ją sobie na następny raz jak będe miał wolne w tygodniu. Póki co docieram do  Schwarzenbachtalsperre.



Dalej już  462 doliną rzeki Murg.













Znów gdzieś odbijam nie tak jak trzeba i ląduję na 294 którą już za niecały miesiąc bedę jechał do Francji. No i wielkie zaskoczenie. Piękna trasa ,przez las i zero ruchu. Nic...ani aut ani ścigaczy. I tak przez kilka kilometrów aż do Freudenstadt. Nie bardzo wylądowałem w tym miejscu gdzie chciałem ale mieszczę się w granicy błędu....Dalej to znów Nagold za którym robię małą przerwę . Zalegam pod drzewkiem i delektuję się całokształtem.






                                           260 km

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz