Kiddo

Kiddo
w drodze....

niedziela, 22 listopada 2015

Kilka słów na zakończenie czyli podsumowanie sezonu 2015

Dzisiaj w nocy spadł pierwszy śnieg więc tym razem to już naprawdę koniec. Sezon 2015 mogę uznać za zakończony, przynajmniej dla mnie. Wypada go jeszcze na zakończenie jakoś podsumować. Należy mu się bo był rzeczywiście wyjątkowy. Po pierwsze zaczął się bardzo wcześnie bo już 6 Marca.Śniegu nie było w Stuttgarcie całą zimę więc moje zaskoczenie było niemałe gdy po wjechaniu w Schwaebische Alb, a to zaledwie kilka kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, ujrzałem taki widok



Jak gdyby czas się zatrzymał na Bożym Narodzeniu...Na szczęście śnieg szybko zniknął i pojawiła się Wiosna. Nie jest tak urocza jak jesień bo wszystko jeszcze takie szare i bure ale do Maja miałem już nabite ponad dwa tysiące kilometrów.


No a w Maju pierwszy większy wypad. ITT 2015. Mój pierwszy zlot i chociaż sporą część drogi pokonałem w zimowych ciuchach i przy ulewnym deszczu zdecydowanie było warto. Na całe szczęście na miejscu  były wolne pokoje i nie musiałem spać w namiocie. Podziwiałem zawziętych desperatów... Super impreza, doskonale zorganizowana no i fajne towarzystwo. Szkoda, że dotarłem z opóżnieniem..


Oczywiście obowiązkowe wypady do Schwarzwald. Całą północną część mam już zjechaną na wszystkie strony a dalej to trzeba się wybierać już z namiotem. Mimo wszystko, chociaż znam już każdą drogę, to mój ulubiony rewir.


No a potem przyszło lato i długo oczekiwana Prowansja.


Przejechałem ją wzdłuż i wszerz. 


Nawiązałem ciekawe znajomości.


Cieszyłem się widokami jak na pocztówkach.


Odwiedziłem miejsca znane z filmów


i zupełnie ukryte przed turystami.


Spędzałem miło czas delektując się przysmakami


i niepowtarzalnym klimatem i urokiem magicznych miejsc.


Z Prowansji ruszyłem do Perigord, niestety nie sprawdzając uprzednio prognozy pogody...No ale kto by się spodziewał 40 stopni? Dzień po dniu ? Przez ponad dwa tygodnie ?


Po powrocie z Francji planowałem  objechać Jezioro Bodeńskie. Trasa pod hasłem 3 x 3 czyli trzy dni, trzy kraje, trzy jeziora. Niestety z powodu upałów musiałem zrezygnować z tego projektu. Jazda w pełnym umundurowaniu przy prawie 40 stopniach jakoś mnie nie kusiła. Potem były oczywiście kolejne wypady do Schwarzwald


i innych znanych miejsc jak na przykład Dolina Dunaju.


Oczywiście odwiedzałem też znajomych.


No a potem jeszcze raz Prowansja. Tyle, że tym razem w towarzystwie.





Jako, że zawsze jeżdżę sam było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Na początek plusy : ponieważ pojechaliśmy do Prowansji, którą zdążyłem poznać latem całkiem nieżle więc jeżdziłem trochę na pamięć a mój przyjaciel nie miał takiego problemu i tam gdzie ja pojechałbym prosto on skręcał. Dzięki temu poznałem wiele ciekawych miejsc, które sam przegapiłem lub po prostu ominąłem. Wieczorem było z kim pogadać, wymienić wrażenia i stuknąć się szklaneczką Pastis. Hili mówi doskonale po francusku co też ułatwia wiele spraw. Niestety te plusy są jednocześnie minusami. Nie ma tej wielkiej niewiadomej każdego ranka. Tego co stanowi o tej wielkiej przygodzie kiedy nie wiadomo jak się dzień potoczy i jak i gdzie się skończy. Kiedy jest się zdanym tylko na siebie. Tego mi właśnie na tym wyjeżdzie najbardziej brakowało. Fajnie jest mieć zabezpieczenie w postaci przyjaciela, zwłaszcza jeżeli jeszcze do tego posługuje się francuskim ale to było jak wycieczka z Orbisem. No i mój przyjaciel nie zaimponował mi swoim stylem jazdy...Szczerze mówiąc doprowadzał mnie miejscami do szału. Wlókł się na zakrętach, stał dzielnie w korkach zamiast pchać się pomiędzy samochodami...Ponieważ jednak, jak miałem się okazję niedawno przekonać mój styl jazdy też pozostawia wiele do życzenia najprawdopodobniej taki obrazek nieprędko się powtórzy.


Potem oczywiście było jeszcze cudowne Colmar, które udało mi się w tym roku odwiedzić trzy razy i Alzacja. No i oczywiście Schwarzwald.


No i długa, piękna jesień. Ostatnia wycieczka 11 Listopada czyli trzy tygodnie pózniej niż w zeszłym roku.


Przejechałem w sumie ponad 13000 kilometrów co jak na początkującego motocyklistę jest chyba całkiem sporo. No i sezon był w tym roku wyjątkowo długi. Wspaniałe lato. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też takie będzie chociaż może już tym razem bez 40 stopni...Pierwsze plany wycieczkowe już są. ITT 2016. Tym razem na Wegrzech więc 1000 kilometrów w jedną i 1000 w drugą, chociaz mam zamiar w drodze powrotnej zwiedzić trochę Czechy więc tych kilometrów zrobi się więcej. Latem oczywiście Francja. Tym razem Cevennes ale zapewne zahaczę ponownie o Prowansję. Co do reszty to się zobaczy. No i na zakończenie najważniejsze. Głowna postać i bohaterka wszystkich moich wypraw. Niezawodna. Niezastąpiona. Żadna tam beemka, kateemka, napakowana elektroniką nowa Africa Twin czy inny wynalazek. Po raz kolejny prezentuję wam z dumą moją  " Kiddo" . Honda TransAlp XL 600 V '91. The Best Bike Ever Made.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz