Kiddo

Kiddo
w drodze....

czwartek, 5 maja 2016

Vatertag

 Już od dawna chodzi za mną lustrzanka. W sumie jestem zadowolony z mojego S3 ale czasem chciałoby się coś więcej. Poza tym nie wiem czy lustrzanka się sprawdzi podczas wypraw motocyklowych. Telefon wyciągam z kieszeni , pstryk i jadę dalej. Z lustrzanką to już większa zabawa...Doszedłem do wniosku, że nie ma co za bardzo inwestować. Kupię używkę i zobaczymy. Jak się sprawdzi to dobrze, jak nie to bedzie na inne okazje. Znalazłem Canona EOS 500D za 250 euronów. Po wymianie maili stanęło na 200. Do odebrania w Schwarzwaldzie co mnie bardzo cieszy. Czwartek mam wolne, zapowiadają słońce więc połączę przyjemne z pożytecznym.  W zeszłym roku o tej porze miałem już 2000 kilometrów nakręcone a w tym póki co 300...No i 5 Maja to Vatertag czyli Dzień Ojca więc zrobię sobie prezent.
Budzę się o jakiejś zupełnie nienormalnej porze...05.30 ale już widzę, że ze spania nic nie będzie więc jedna kawa, druga przy okazji reportaż w telewizji o południowym Schwarzwaldzie, który też trzeba bedzie zbadać. Śniadanko, prysznic znów kawa....Nie pali się. Słońce co prawda świeci i jest śliczne, błękitne niebo ale ogrzewania nie włączyli...W końcu o 9 ruszam w drogę. Już po paru kilometrach klepię się z uznaniem po plecach. Przezornie zabrałem moją francuską Heavy Duty przeciwdeszczówkę. Znakomicie chroni od przenikliwie zimnego wiatru.  Poza tym jest piękny słoneczny dzień i nie dam sobie zepsuć nastroju. Canona mam odebrać o 14 więc czasu mam sporo. Mogę się zatrzymać przy pomalowanych drzewach. Zawsze ile razy je mijam zastanawiam się o co chodzi i co mają symbolizować. Okazuje się, że to '' Cztery Niebieskie Drzewa " upamiętniające huragan Lothar, który szalał w Czerwcu 2001.



Zaspokoiwszy ciekawość ruszam dalej. Mijam Freudenstadt, miasto w którym jest największy rynek w Niemczech : 4,5 hektara. Miał tu stać pałac ale na planach się skończyło....Przy moim ulubionym leśnym domku parkują jakieś auta więc zatrzymuję się kawałek dalej. Trzeba się dozbroić w szaliczek bo wiatr się wzmaga. Przy okazji pstryk na strumyk.


Wpadam na drogę krajową Nr. 500 czyli sławną Schwarzwaldhochstrasse. Widok jak zwykle imponujący ale wiatr też. Miota moją Kózką na prawo i lewo...


Docieram do Mummelsee. To jedno z moich ulubionych miejsc ale oczywiście wycieczka do niego w Vatertag to nie jest najlepszy pomysł. Wszędzie pełno turystów, wycieczkowiczów no i oczywiście wszelkiej maści bikerów.


Obligatoryjne fotki :



Nie może w takim miejscu zabraknąć sławnych na całym świecie zegarów ze Schwarzwaldu.



Zaglądam jeszcze do zaprzyjażnionych kózek ale zagroda niestety pusta. Pewnie jeszcze dla nich za zimno. Pomału zbliża się 14 więc trzeba się zbierać ale tym razem żegnam się z Mummelsee bez żalu. Zimny wiatr nie zachęca do dłuższego postoju. Zjeżdżam w dół w stronę Renu no i tu, jak zwykle zupełnie inny klimat. No i zero wiatru.



Jak zwykle podczas wycieczek motocyklowych tak i tym razem nawiązuję ciekawe znajomości.




Zatrzymuję sie na dłuższą pogawędkę, podziwiam widoki i cieszę się, że tu nie wieje.


Docieram do Achern gdzie bez problemu odnajduję podany mi adres. Po 5 minutach jestem dumnym właścicielem Canona 500D. Zatrzymuję się jeszcze w centrum na szybką kawę a przy okazji podziwiam drzewka podobne do tych w Konstanz.


Nie śpieszy mi się wracać w góry gdzie wieje zimny wiatr więc postanawiam trochę się pokręcić po tej stronie lasu.



Chcąc nie chcąc muszę jednak ruszać w kierunku domu...Znowu będzie wiało....


Wlokę się razem z innymi za samochodem ciągnącym przyczepę z konikami. Ni jak nie idzie go na tych zawijasach wyprzedzić. Jest powód aby zatrzymać się na pierwszy w tym roku fotoshooting.


Z lekka zziębnięty ale cały szczęśliwy docieram do domu. To był bardzo udany Vatertag. Teraz tylko muszę się nauczyć obsługiwać mój nowy nabytek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz