Kiddo

Kiddo
w drodze....

środa, 9 maja 2018

Obernai

Wczorajszy dzień był wyjątkowo udany a że dzisiaj pogoda ma być jeszcze lepsza, ponownie wybieram się do północnej Alzacji. Gmeram trochę w internecie w poszukiwaniu godnego celu i wybór pada na położone o jakieś 25 kilometrów na południowy-zachód od Strasbourga Obernai. Jest zaliczane do piękniejszych miasteczek w regionie więc wypada zobaczyć. Poza tym nie cel jest ważny a droga. Kurviger.de tak zaplanował trasę :


Przez to poranne wstawanie o 03.50 budzę się z automatu o 06.00 i po obowiązkowych kawach i śniadaniu już o ósmej jestem w drodze. Faktycznie jest o wiele cieplej. Wczoraj ruszałem w drogę o tej samej porze i musiałem się uzbroić w bieliznę termiczną. Dziś już takiej potrzeby nie ma. Droga przez Schwarzwald jak zwykle wspaniała. Pomimo tego, że znam tu już prawie wszystkie drogi, jazda przez Czarny Las zawsze sprawia przyjemność. Docieram do przeprawy promowej na Renie ( tym razem przezornie zabrałem ze sobą drobne na opłatę ) i pół godziny pózniej jestem już w Obernai.
Centralnym miejscem jest oczywiście Place du Marche czyli po naszemu po prostu rynek.


Pierwsze wzmianki o tym miejscu pochodzą z VII wieku a prawa miejskie otrzymało Obernai w 1240 roku. W 1354 weszło w skład Związku Dziesięciu Miast- Dekapolis, należących do Świętego Imperium Rzymskiego. Wojna Trzydziestoletnia zniszczyła cały region a podpisanie w 1679 roku traktatu pokojowego  w Nijmegen położyło Dekapolis kres i Obernai wraz z całą Alzacją przeszło pod panowanie Francji.



Jest i karuzela, chociaż nie tak imponująca jak w Colmar.


Oczywiście, jak to w Alzacji, nie może zabraknąć miśków.




W tzw. międzyczasie zrobiło się naprawdę ciepło. Termometr przy jakiejś aptece pokazuje 28 stopni. Dzielnie jednak kontynuuje zwiedzanie.





Tu też,na każdym kroku, kuszą słodycze.


Studnia Sześciu Wiader z 1579 roku.




 


Oczywiście każdy chce zaparkować obok zabytkowej Hondy Transalp.





To mimo wszystko prowincja ( we Francji wszystko, poza Paryżem, jest prowincją ) i najwyrazniej jeszcze nie dotarła tu wiadomość, że Wielkanoc już minęła.



Jak na Francję przystało, sery.





Oczywiście nie może zabraknąć boćka, symbolu Alzacji.






Wszystko to razem, podobnie jak Wissembourg wczoraj, przypomina Colmar. Chyba najwyższa pora się tam wybrać i zobaczyć co się zmieniło podczas ostatnich miesięcy. Póki co, kończę rundę po Obernai


i ruszam w drogę powrotną. Docieram nad Ren, który przekraczam po raz czwarty w ciągu dwóch dni. Tym razem korzystam z darmowego promu w Rhinau .


Oczywiście nie mogę sobie odmówić pstryków w Schwarzwaldzie.



Nabiłem prawie czterysta kilometrów i powoli zaczyna spadać koncentracja. Zatrzymuję się więc nad zaprzyjaznioną rzeczką na dłuższy postój. Nie mogę sobie odmówić zrobienia fotki.


 Trochę zmęczony docieram do domu. W ciągu dwóch dni nakreciłem 750 teraz pora trochę popracować. Na szczęście przez następne cztery dni zaczynam pracę o czternastej a w Piątek o ile dopisze pogoda, wybiorę się ponownie do Francji. Tym razem na zakupy. Chodzi za mną Leffe Ruby.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz