Kiddo

Kiddo
w drodze....

piątek, 11 maja 2018

Wyprawa po Nektar

Nektar to w mitologii greckiej napój Bogów. Według Homera było to czerwone wino ale moim zdaniem to było raczej Leffe Ruby. Też czerwone tylko, że nie wino a piwo. Chodzi już za mną od dłuższego czasu. Mam jeden dzień wolnu, który właściwie powinienem przeznaczyć na sprawy gospodarcze. Pranie poukładać bo już od dwóch dni przekładam je z miejsca na miejsce, odkurzyc, zmyć podłogę... Kawalerska gospodarka ma jednak tę zaletę, że czy zrobię to dziś czy jutro czy za tydzień to i tak wszystko jedno. Nikomu nie przeszkadza. Odkładam więc wszystko na tzw. pózniej zrywam się o wpół do siódmej i już o ósmej jestem w drodze. Oczywiście do Francji. Na zakupy.
Jeszcze wczoraj wieczorem niebo było zaciągnięte chmurami i cały czas popadywało a dziś od samego rana słońce. Żeby jednak nie było za dobrze jest dosyć zimno. Zapowiadali 24 stopnie i nie przygotowałem się do tematu. Podpinka z kurtki dawno wypięta dobrze, że chociaż przynajmniej polarek ze sobą zawsze wożę. Mam też ciepłe rękawice ale i te muszę jeszcze plastikowymi z Aldika
( do nabierania chlebka ) uzupełnić.


Sprawnie przeskakuję przez północny Schwarzwald ale za to mam trochę problemów w Rastatt ponieważ droga jaką mi zaplanował Kurvige.de jest oczywiście cała rozkopana. Gubię track i muszę przyznać, że w takich sytuacjach ruski Navitel za 100 Euro był mądrzejszy od mojego nowego TomToma 550 za 400. Ten zupełnie w takiej sytuacji traci głowę. Na szczęście mam jeszcze S3. Co prawda spadł mi już kilka razy i ekran cały jest jak pokryty pajęczyną ale działa. W miarę sprawnie odnajduję drogę, przekraczam Ren i już jestem we Francji. Dzisiejsza wycieczka to w sumie tylko wyjazd na zakupy bez żadnych innych planów ale czas mam dobry więc można przy okazji coś zobaczyć. Nie daleko od Soufflenheim w którym upatrzyłem sobie Leclerca  jest mała wioska : Hatten.
W 1939 roku, ponieważ leżała na Linii Maginota, została na polecenie władz francuskich cała ewakuowana. Mieszkańcom pozwolono zabrać po jednej walizce więc musieli cały dobytek pozostawić na pastwę losu. Jednak po Czerwcu 1940 okazało się, że działania wojenne ominęły Hatten i wszyscy wrócili do swoich domów. Po czterech latach okupacji, 13 Grudnia 1944 roku wioska została wyzwolona przez Amerykanów. Ponownie bez walk. Jednak w Styczniu 1945 Niemcy rozpoczęli Operację Północny Wiatr i tym razem Hatten znalazło się w samym sercu walk. Amerykanie okopali się na linii przedwojennych umocnień, między innymi przy Casemate d'Esch


Walki wokół Hatten trwały od ósmego do dwudziestego pierwszego Stycznia, kiedy to Amerykanie wycofali się do Hagenau.




W czasie walk Casemate d'Esch została poważnie uszkodzona a w samym Hatten z 365 domów całych pozostało 15.


Kazamata stała opuszczona do 1982 roku kiedy to Alzacki Związek Przyjaciół Lini Maginota wziął sprawy w swoje ręce. Od 1986 Casemate d'Esch jest dostępna dla zwiedzających. Niestety tylko w Niedzielę a dzisiaj mamy Piątek. No nic, będzie powód znów wybrać się w te okolice. Przy okazji odwiedzić inne fragmenty Linii Maginota, która się Francuzom niestety nie na wiele przydała.
Najlepszy amerykański dowódca II Wojny Światowej, George S. Patton,Jr. powiedział kiedyś, że "stałe umocnienia są pomnikami ludzkiej głupoty"...


Docieram do Leclerca ale niestety mojego Leffe Ruby mają tylko dwa kartoniki 6x25ml i trzy półlitrowe puszki. Z braku laku dokupuje jeszcze Grimbergen i butelkę Armagnac. Trudno, obok Linii Maginota jest następny powód wybrać się wkrótce ponownie do Alzacji.


Coś tam jeszcze po drodze oglądam,


pstrykając co ciekawsze historie



i po chwili ponownie przekraczam Ren, gdzie nie mogę sobie odmówić obowiązkowych pstryków.



Oczywiście obowiązkowe odwiedziny nad Mummelsee. Tym razem jestem tu na tyle wcześnie, że jeszcze się załapałem na kluski z boczkiem i kiszoną kapustą.


No a już w domu mogę się oddać degustacji. Nektar, po prostu Nektar.



Tylko, że bardzo małe te butelki. Na długo nie wystarczy...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz