Kiddo

Kiddo
w drodze....

czwartek, 3 września 2015

Stare kąty - część II

Powrót lata. Piekna pogoda i ciepłe powietrze. Koniec Sierpnia a tu środek Lipca. Mam tylko  jeden dzień wolny więc powinien to być dzień gospodarczy ale szkoda marnować lata. Zimą bedzie czas na siedzenie w domu. Zrywam się o siódmej rano i już przed dziewiątą jestem w drodze.
Nie mam jakiegoś konkretnego planu. Zobaczymy co się urodzi. W sumie dawno we Francji nie byłem więc może Strasbourg ? To taka trochę oszukana Francja ale zawsze...Fajnie będzie powtórzyc moją pierwszą samodzielną wyprawę. Jadę cieszac się wolnym dniem i piękną pogodą, aż nagle, po przejechaniu około czterdziestu kilomertrów zdaję sobie sprawę, że zapomniałem zabrać portfela....krótko mówiąc zero pieniędzy i zero dokumentów. Oczywiście wszelkim f... i k... nie ma końca. Chcąc nie chcąc wracam do domu. A taki byłem z siebie dumny, że wstałem tak wcześnie. Półtorej godziny w plecy więc o Strasbourgu można zapomnieć. Pozostają stare kąty...Na poczatek ulubiony mostek :




Po drodze nawiązuję nowe,wartościowe znajomości. Jednak ten konik jest jakiś dziwny...


Docieram do Kaiser-Wilhelm-Turm zwanej Hohloh. Wieża ma 28,6 m i trzeba pokonać 158 stopni aby się dostać na szczyt.


W nagrode można podziwiać wspaniałą panoramę Schwarzwaldu.



Postanawiam jechac dalej do Baden-Baden. To trochę ponad dwadzieścia kilometrów wspaniałych krajobrazów.


Nawet odwiedzając stare kąty, zawsze można odkryć coś nowego. Na przykład w Gernsbach. Katz'scher Garten.


Założony na początku XIX wieku zachował się w prawie nie zmienionym stanie a rosnące tam magnolie należą do najstrszych w Niemczech.



Ruszam dalej do nieodległego już  Baden - Baden. Po drodze jakieś górskie wygibasy


ale też i piekne widoki.


Baden - Baden to jeden z najbardziej znanych kurortów na swiecie. Sławę zawdzięcza znajdującemu się w domu zdrojowym kasynu. Założone w 1838 roku było miejscem spotkań arystokracji i bogatych przedsiębiorców. Obecnie opanowane przez Rosjan a przynajmniej takie można odnieść wrażenie słuchając jakim językiem posługują się ludzie na ulicy.

 



Opuszczam Baden - Baden i wpadam na Bundesstrasse 500. Droga dobra tyle, że kierunek nie ten...Zamiast do Schwarzwaldu pomykam do Francji. Przez chwilę nawet zastanawiam się czy nie kontynułowac ale dochodzę do wniosku, że jest jednak za póżno. Brakuje teraz tej półtorej godziny straconej rano. Przy pierwszej okazji zawracam. Jadę Schwarzwaldhochstrasse do Mumelsee gdzie oczywiście odwiedzam zaprzyjażnioną kózkę


a nastepnie zasiadam na ławeczce i odpalam fajkę. I tak sobie pykając delektuję się całokształtem. Dzisiaj to było naprawdę odwiedzanie starych kątów.


Po drodze do domu robię jeszcze krótką przerwę i zalegam pod znajomym drzewkiem. Patrzę na jego liście i niestety nie da się ukryć, że to piękne lato powoli się kończy.


Kilka dni póżniej funduję mojej Kiddo gruntowną kąpiel. Wypucowana i błyszcząca jest gotowa na nowe przygody. Dawno nie byłem w Prowansji....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz