Kiddo

Kiddo
w drodze....

poniedziałek, 21 września 2015

Grubasek i Kózka czyli powtórka z Prowansji - część 4

Ostatni dzień w Vaucluse więc postanawiam zabrać Hilmara w drugą stronę. W góry. Piękne widoki i żadnego ruchu na drodze. 




Pierwszy postój robimy w Sault.



Kiedy byłem tu latem zaraz za Sault skręciłem na południe ale Hili jedzie twardo prosto. Mijamy Monieux i wpadamy na drogę widokową do Carpentras.



Hili jedzie pierwszy i toczymy sie powoli podziwiając krajobrazy. Po jakimś czasie jednak zaczyna mi to działać na nerwy bo chociaż droga jest pełna zakrętów to jednak niecałe trzydzieści na godzinę a w zakrętach dwadzieścia to nawet jak na moje skromne umiejętności to już przesada. Wyprzedzam mojego przyjaciela i dodaję gazu. Pogubić się nie pogubimy bo skręcić i tak nie ma gdzie.



Zatrzymujemy się w Villes-sur-Auzon. Przy kawie i menthe a l'eau pytam Hilmara czemu się tak wlókł po tych górach. Ogladał krajobrazy. Nie mógł ich przy 50kmh oglądać ? Rozumiem, że Fat Boy to nie Transalp ale są jakieś granice... Myślę sobie :bajki opowiada. Jeżdzić nie potrafi  i ściemnia. Co tam, niech mu będzie. W końcu ja też jakiś mistrz kierownicy nie jestem. Szczerze mówiąc to dopiero praktykant. Ledwo 25000 przejechane. Nie bardzo mogę innych pouczać...



Postanawiamy jechać dalej do Carpentras, które okazuje się wielkim nieporozumieniem i szybko z niego uciekamy. Parę kilometrów dalej jest urocze Saint Didier.





a za nim, położone na górze, Venasque. Oczywiście należy do zwiazku Plus beaux villages de France. To są plusy jeżdżenia w towarzystwie. Nie odkryłem tego miejsca ostatnio.






Opuszczamy Venasque i w drodze do ostatniego punktu dzisiejszego programu mijamy Gordes.


No i finał dzisiejszej wycieczki : Saint-Saturnin-les-Apt




Ponad 500 kilometrów po autostradzie po raz drugi nie bardzo nam się uśmiecha więc postanawiamy rozłożyć powrót na trzy dni. Pojedziemy na zachód do Sisteron i dalej w górę przez Grenoble do Bourg-en-Bresse gdzie zatrzymamy się na nocleg. Tym razem jednak w hotelu, należącym do zaprzyjażnionej sieci F1. Tymczasem jednak póki co to od samego rana leje na całego. Nie mamy znów aż tyle kilometrów do przejechania bo jakieś 370 ale przez góry i w deszczu...


Deszcz na chwilę słabnie więc chcąc nie chcąc żegnamy się ze wszystkimi i ruszamy w drogę. Chwila była jednak krótka i po kilkunastu kilometrach muszę się zatrzymać i założyc moje heavy duty ciuchy przeciwdeszczowe i woreczki foliowe na stopy. Całej tej operacji przygląda się z zainteresowaniem kotek.




Solidnie zapakowany mogę jechać dalej. Ja mogę ale moja Kiddo coś nie chce. Po odpaleniu nie wchodzi na obroty...obrotomierz stoi w miejscu..Po kilkuset metrach zaskakuje i wszystko wraca do normy. Trzeba bedzie w domu sprawdzić o co się jej rozchodzi. Docieramy do Sisteron w którym na szczęście nie pada za to słońce grzeje bez litości więc zaczynam od pozbycia się klamotów.




Latem jadąc do Prowansji wybrałem droge N85 czyli Route Napoleon jako tą najbardziej widokową. Teraz dla odmiany skręcamy na równoległą D1075. Jeżeli bedziecie kiedys stali przed wyborem to polecam tą ostatnią. Rewelacyjna trasa z pięknymi widokami. Hili znów się wlecze niemiłosiernie więc kiedy zatrzymujemy sie przy benzynopoju nie wytrzymuję już i pytam go : w którą stronę skręcasz kierownice przy skrecie w prawo ? Patrzy na mnie jak na niedorozwiniętego... no w prawo a w którą mam skręcać ? W lewo ? Balansuję ciałem. Jo ! Dlatego jeżdzisz jak d....Mój przyjaciel nie ma bladego pojęcia o jeżdżeniu dwuśladem. Odpuszczam wykład z fizyki i mówię mu :przy skręcie w prawo skręcaj kierownicę w lewo. Najwyrażniej mi nie dowierza....Zakrętów mamy przed sobą pod dostakiem, po prostu spróbuj.




Już przed Grenoble super droga z zakrętami i mój przyjaciel ciśnie twardo 90. Z zakrętów wychodzi trochę w tyle ale z tym też sobie poradzimy. Ja też nie byłem taki kozak dopóki nie obejrzałem Twist of the wrist...Za Grenoble wpadamy na autostradę do Lyon a potem do Bourg-en-Bresse. Na którymś z postojów Hili mówi zdziwiony jakby się właśnie dowiedział, że ziemia jest okragła ; zrobiłem jak mówiłeś i  pomogło. No shit. A że pomogło to widziałem. Wyśle linka do Twist of the wrist....
Do Bourg-en-Bresse docieramy krótko przed zmrokiem. Idziemy jeszcze na kolacje. Niestety stek nie ma polotu do tego u Pierra...Następnego dnia przez Poligny :




i Belfort docieramy do Alzacji.


Krótka wizyta w Eguisheim





i docieramy do Colmar. Znów hotel F1 który jak zwykle jest za miastem. Nie chce nam się ruszać motorów bierzemy więc taksówkę. Wieczorny spacer po Colmar


a potem stek, o niebo lepszy niż poprzedniego dnia i Leffe w mojej Jupiler Cafe. No i Gitanes w ryżowych papierkach. Do nabycia tylko we Francji. W Niemczech ich sprzedaż jest niedozwolona.


Następnego dnia to już tylko krótki przeskok przez Schwarzwald do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz