Kiddo

Kiddo
w drodze....

czwartek, 21 września 2017

Mieszane uczucia - część czwarta

Budzę się rano, wystawiam nos z namiotu...i prawie mi zamarzł. Potwornie zimno. Niby świeci słońce ale muszę na siebie założyć dwa polarki. Ponieważ nigdzie mi się nie spieszy wskakuję na powrót do cieplutkiego śpiwora. Nawet jeszcze nie ma ósmej więc moge się oddać lekturze. Po jakimś czasie robi się już cieplej więc mogę opuścić przytulne wyrko. Idę do Pierra po pain au chocolat czyli takie krosanty z czekoladą w środku ale kawę robię już sobie sam bo ta jego nie bardzo mi smakuje. Nie chciałem tu przyjeżdżać ale nie da się ukryć, że po kilku dniach deszu i dzwonienia zębami to miła odmiana.


Poprawiam drugą kawą i idę sprawdzić co się podczas mojej dwumiesięcznej nieobecności w Apt zmieniło.







Tak jak przypuszczałem. Nic. Trzeba się więc wybrać skontrolować okolicę. Rozpoczynam oczywiście od mojego ulubionego Cucuron.









Tutaj też wszystko po staremu. Co by tu dalej...? Fontaine-de-Vaucluse. Tutaj u stóp 230 metrowego klifu


znajduje się zródło rzeki Sorgue. Wygląda niegroznie ale w Marcu, gdy topnieje śnieg zbiera się tu do 22 metrów sześciennych na sekundę.


Przez pozostałą część roku woda płynie sobie pod ziemią i na powierzchni pojawia się kawałek dalej. Można usiąść w kafejce i przy kawie lub winie delektować się okolicznościami przyrody.








Co by tu jeszcze ? Gordes jest zawsze wart odwiedzin.




Ponieważ wszystko już mam w Gordes po kilka razy obstrykane, tym razem coś takiego





Skoro już tu jestem to można przy okazji odwiedzić założony przez Cystersów w 1148 roku klasztor Senanque.


 Niestety w Sierpniu, bez pola lawendy, nie jest już tak malowniczy. Pora powoli ruszać. Ciekawe co Pierre dzisiaj szykuje na kolację ?

cdn.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz