Kiddo

Kiddo
w drodze....

niedziela, 24 września 2017

Dookoła komina

Jeden dzień wolny to nie jest zbyt wiele i jak zwykle nie bardzo wiem co z nim zrobić. Trzeba by trochę izbę ogarnąć, jakieś zakupy zrobić no i do Urzędu Pracy też muszę się wybrać jeszcze w tym miesiącu. W przeciwnym razie, gdybym nie znalazł nowej pracy od 01.01.18 mogą mi wstrzymać wypłatę świadczeń na trzy miesiące. No ale ma być ładny, jesienny dzień a w przyszłym tygodniu, w czwartek też mam wolne więc Arbeitsamt może poczekać. Zwłaszcza, że zapowiadają deszcz. Akurat pogoda na taką wizytę. Pozostaje tylko problem, gdzie jechać ? Zrobiłem kiedyś taką listę miejsc, które można odwiedzedzić w czasie jednodniowych wypadów. Tym razem pada na kaplicę Św.Barbary w Karlsbad.
Ponieważ jest już połowa Września, nie ma się co za wcześnie zrywać. Przed dziesiątą, nawet w słoneczny dzień, jest jeszcze dosyć chłodno. Spkojnie więc sporzywam śniadanko, potem kawa i można ruszać. Pierwszy przystanek robię sobie już w odległym o niewiele ponad dwadzieścia kilometrów Holzgerlingen. Uważa się, że miasto założyli Celtowie gdzieś pomiędzy 500 a 50r. p.n.e. W 100 roku naszej ery okolicę podbili Rzymianie a tych z koleii pogoniły germańskie plemiona. Mniej więcej w 300r. n.e. Jest tu Zamek Kalteneck ale nikt tak naprawdę nie wie z którego roku pochodzi.


  
 Największą jednak atrakcją są ptaszki. Sowy i Kruki. W 2007 roku gdy świętowano 1000-lecie miasta powołano do życia coś co nazwano '' Miejska Sztuka" i w całym mieście ustawiono 2 metrowe rzezby.
50 Sów i 36 Kruków. Nie wiem ile ich jest obecnie ale nadal całkiem sporo. To jest Agathe von Kalteneck.


A to jest Eulalia.


 Jak się zrobi już faktycznie zimno i nie bedzie już można jeżdzić na dłuższe wycieczki to tu przyjadę i obstrykam wszystkie.
Póki co, jadę dalej.


Dzień faktycznie jest bardzo ładny ale pomimo, że to już południe, termiczna bielizna się przydaje.
Zatrzymuję się we Frauenalb. Kiedyś już tu byłem no ale wypada zrobić kilka psrtyków ruinom, założonego w 1180 roku klasztoru.




Klasztor, który po podpisaniu pokoju w Luneville w 1801 roku przeszedł pod władanie Baden, w latach 1813-15 został zamieniony na szpital wojskowy a w 1819 sprzedano go prywatnemu właścicielowi. Mieściła się tu fabryka w której czterokrotnie dochodziło do pożarów aż w końcu w 1853 właściciel zbankrutował a z klasztoru pozostała tylko opuszczona ruina.


Wejście do klasztornego ogrodu.


Trzeba jechać dalej bo czas mam kiepski. Mimo wszystko trochę za pózno się zebrałem...
Docieram do kaplicy Św. Barbary. Wybudowana przez mnichów z klasztoru Herrenalb około 1330 roku. Kaplica kilka razy popadała w ruinę i była odbudowywana. I znów popadała w ruinę...



  Trzeba powoli wracać do domu i jakieś zakupy zrobić bo lodówka zupełnie jak nowa tzn. pusta....
Krajowa 294 jest na długim odcinku zamknięta a ruch przekierowany na zwykle puste, boczne drogi.
Jadę więc dłuższy czas w takiej kawalkadzie ale idzie całkiem dobrze bo średnia tak około 80kmh. Przede mną Merc ciągnący przyczepkę. I tak sobie jedziemy, jedziemy aż tu nagle z tej przyczepki wylatuje na drogę ogromna plastikowa balia do miesznia zaprawy. Na szczęście, znając hamulce mojej Kiddo i XL600 w ogóle, zachowuję zawsze przezornie większy odstęp...To już drugi raz w tym roku jak moje przygody skończyłyby się tragicznie...
Zatrzymuję się na papierosa, trochę ochłonąć no a przy okazji pstrykam typową czarnoleśną architekturę.


Do domu docieram pod wieczór i choć co prawda po drodze musiałem założyć zimowe rękawice dzień należy zaliczyć do udanych. W Czwartek, niestety nawet gdyby było 30 stopni, nie uniknę wizyty w urzędzie....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz