Kiddo

Kiddo
w drodze....

piątek, 17 lipca 2015

Avignon


Być w Vaucluse i nie odwiedzić Avignon to trochę tak, jakby będąc w Paryżu nie wjechać na wieże  Eiffla. Niby można ale wówczas cała wycieczka jakoś niepełna...Chcąc nie chcąc ruszam w drogę, chociaż wiem, że po drodze korki a i w mieście będzie nie lepiej. Avignon jest podobnej wielkości co Aix-en-Provence ale to drugie leży na uboczu.

 Z Apt, czyli mojej bazy wypadowej, jest jakieś 60 kilometrów, które w sumie pokonuję bez większych problemów. Jest spory jak na Francję ruch i pare razy się droga korkuje ale właściwie do samego Avignon jest o.k. W mieście to już inna historia...Zwiedzanie zaczynam oczywiście od Pont Saint - Benezet bardziej znanemu jako Pont d'Avignon a to dzięki piosence " Sur le Pont d'Avignon" Z jego 22 łuków zostały cztery no i nie muszę dodawać, że nikt na nim nie tańczył. 


Nastepnie, wzniesiony w XIV wieku, pałac papieski.i katedra Notre-Dame.


Zaliczywszy program obowiązkowy, udaję się obejrzeć samo miasto




Jest południe więc kawiarnie i restauracje są pełne.


Oczywiście nie może zabraknąć karuzeli.


No więc tak...moim zdaniem zobaczyć Avignon trzeba ale....są w Vaucluse o wiele ciekawsze miejsca. Avignon potrafi się lepiej reklamować no bo o Avignon każdy słyszał a już o takim Aix-en-Provence tylko zainteresowani tematem. No i oczywiście coroczny Festival d'Avignon, organizowany od 1947 roku, który jest jedną z największych tego typu imprez na świecie też napędza turystów. Gdybyście byli w okolicy i mieli dużo czasu to koniecznie ale jeżeli czas was będzie gonił to przesuńcie Avignon w dół listy miejsc do zobaczenia. Ja w każdym razie byłem rozczarowany. No i upał też raczej nie pomaga. Może na jesieni...Zbieram się z powrotem do Luberon.



Trzeba odreagować wielkomiejski stres. Najpierw Sault.




Jest tam bardzo fajne miejsce. Duży, pełen cienia plac, z którego jest też wspaniały widok. Akurat tego potrzeba w tak upalny dzień.



Ruszam dalej a to podziwiając  widoki


a to nawiązując kolejne, interesujące znajomości.


I znów wspaniałe krajobrazy.


I tak docieram do Saint-Saturnin-les-Apt, który swoje początki ma jak większość wiosek i miasteczek w Vaucluse, kilkaset lat przed naszą erą.



Był tam tez zamek z którego zostały niestety już tylko resztki. Wspinam się więc pod górę po kamiennych schodach aby chociaż to co zostało, obejżeć.


Po drodze można podziwiać piękny widok.


Kiedy juz cały szczęśliwy dotarłem na szczyt, jak mi się przynajmniej wydawało, okazało się, że z zamku faktycznie nic nie zostało ale ocalała zamkowa kaplica. Tyle, że jeszcze wyżej. No nic, trzeba iść.



Zaliczywszy kaplice, niestety zamkniętą, schodzę w dół do wioski na zasłużony posiłek i oczywiście colę z lodem.


Poczatek dnia czyli Avignon taki sobie ale Luberon wszystko wynagrodził.


....to be cont.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz