Tak więc robię sobie herbatę z cytrynką w nowym kubku i próbuję wstępnie posegregować wrażenia. Po pierwsze wyciągnąłem nauczkę z zeszłego roku i nie miałem tak napiętego planu. Wszystko było bardziej na luzie i mogłem zmieniać plany w zależności od nastroju. Dużym błędem było niesprawdzenie prognozy pogody przed opuszczeniem Vaucluse. Zostałbym dłużej lub pojechał w przeciwną stronę. Może północne Włochy ? No ale kto mógł się spodziewać 40 stopni ? W zeszłym roku w tym samym czasie było 25 i padało. I w sumie było to lepsze... No ale ponieważ plan nie był napięty mogłem się bez problemu przestawić ze zwiedzania na zaleganie.
Zawarłem jak zwykle wiele interesujących znajomości.
Co najbardziej zostanie w pamięci ? Zapewne wszystko. Masa wrażeń. Ponad 1500 zdjęć a i to wydaje się mało. Najbardziej jednak to miejsce :
i ten obrazek :
tak niewiele potrzeba, żeby być szczęśliwym...
No i na koniec wypada poświęcić kilka słów głównej bohaterce tego opowiadania. Kiddo. Przewiozła mnie po raz kolejny bez żadnych problemów ponad 4500 kilometrów. Nie zawiodła pchając się obładowana w górach przy 40stopniach i nie zawiodła przy podobnej temperaturze stojąc w korkach. Frau Doodek napisała kiedyś na swoim blogu, że jej BMW F800GS " Olivier" to fajny motor bo zawsze psuje się w pobliżu domu albo jakiegoś warsztatu. A moja Kiddo '91 wogóle się nie psuje. Panie i Panowie. Nie jakieś BMW, KTM czy inne wynalazki. Honda Transalp XL600V.
THE BEST BIKE EVER MADE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz