Kiddo

Kiddo
w drodze....

wtorek, 21 lipca 2015

Trzy dni hipopotama i odwrót


Następne trzy dni nie róznią się wiele od siebie, relacja bedzie więc krótka. Od rana do wieczora wyglądało to tak : 



Sluchawki na uszy i wszystko po kolei : Allman Brothers Band, Slash, Blackfoot, Roxy Music itd. Pół na pół z siedzeniem w wodzie. Wieczorem Domme.



i lody. Znakomite.


Na moim kempingu, który jest co prawda rewelacyjnie położony, nie ma wi-fi. Wysyłam więc sms do córki z zapytką o prognozę pogody. Odpowiedz przychodzi natychmiast, niestety nie taka jakiej bym pragnął....Nie bedę tu przecież tkwił do Września aż się ochłodzi. Po trzech dniach siedzenia w wodzie i leżenia pod drzewkiem mam w sumie dosyć. Ile można ? Od tego leżenia już wszystko mnie boli...Nie ma co bić piany, trzeba wracać. Resztę urlopu przeznaczę na wizytę w Gdańsku. Już się nie mogę doczekać ..do Stuttgartu mam ponad 1000 kilometrów a temperatura wacha się pomiędzy 38 a 40 stopni. Pierwszy nocleg planuję na kempingu w odległym o 400 kilometrów Nevers. Póki co kieruję się na Clermont-Ferrand. Miasto leży w Massif Central  i jest otoczone łańcuchem szczytów wulkanicznych Chaine des Puys. Jedzie się wspaniale. Jest w miarę znośnie, piękne widoki a droga wije się łagodnie a nie jakieś tam górskie wygibasy.





Clermont-Ferrand to duże, przemysłowe miasto,o które zapewne warto zahaczyć bo w każdym francuskim mieście jest coś do zobaczenia ale nie w takim upale. Omijam je więc i kieruję się na północ. Ten odcinek, z Clermont-Ferrand do Nevers to chyba najmniej ciekawa część Francji. Płaska jak stół i nic tu nie ma. Oczywiście oprócz grzejącego niemiłosiernie słońca. Nawet te domy, które sprawiają wrażenie, że się za chwilę rozpadną, gdzie indziej mają swój urok a tu są po prostu biedne. W końcu po 200 kilometrach tej mordęgi docieram do Nevers.  


Poznałem to miasto i kemping w zeszłym roku w drodze do La Rochelle. Kemping, położony nad rzeką, jest nadal świetny a miasto tak samo nijakie. To chyba najmniej ciekawe z miast nad Loarą.



W sumie jedyne co warte zobaczenia to katedra Saint-Cyr-et-Sainte-Julitte





Chapelle Sainte-Marie z barokową fasadą z 1639 roku


i Palais Ducal z XV wieku z rozciągającym się przed nim Place da la Republique.


Ciekawy sposób zdobienia kląbów.


Oczywiście jak w każdym mieście we Francji zawsze znajdzie się jakiś smaczek.


W przeciwieństwie do zeszłego roku, tym razem coś się w mieście dzieje. Na Placu Republiki zapowiada się jakiś koncert. Chłopcy jednak tak długo stroją instrumenty, jakby nie mogli tego zrobić w domu, że mam czas zaopatrzyć sie w zapas Leffe. Tak przygotowany zasiadam na ławeczce i czekam na rozpoczęcie występu. Chłopaki łoją bluesowe standarty, gitarzysta jest całkiem sprawny i śpiewa też niezle tylko jakiś dziwnych fanów mają...


Koncert się kończy a ja wracam spacerem na kemping. Jutrzejszy odcinek niewiele krótszy a na jakieś ochłodzenie nie ma nadzieji...

...to be cont.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz